Na początku chcę podziękować za tyle komentarzy (skljadfbdasljfbvdsljfgvdskjhfgsdlg) nigdy na żadnym z moich blogów nie było ich aż tyle ♥ dziękuję Wam jeszcze raz miśki <3
----------------------------------------------------------------------------------
-------------
Z każdą
chwilą otaczało mnie coraz więcej fanów i paparazzich. Robiło się gorącą, więc
zdjąłem płaszcz, i założyłem czapkę, zostając w białej bluzce. Każda z nich za
wszelką cenę chciała mnie dopaść. Nie to, że ja nie lubię swoich fanów. Kocham
ich, ale jaki normalny człowiek toleruje paniczny krzyk nastolatek? Co chwila
czułem jak ktoś szarpie mnie za włosy, lub za kołnierz. W pewnym stopniu jestem
do tego przyzwyczajony, jednak czasami nie mam już siły. Szczególnie dzisiaj.
Rzeczywiście, brakowało mi tylko tego, żebym później musiał chodzić po
laryngologach, bo znowu mam problemu z błoną bębenkową. Próbowałem się
przedostać dalej, ale fanki otaczały mnie z każdej strony, a dokuczliwe blaski
fleszy oślepiały. Mój poziom irytacji i niechęci wzrastał coraz bardziej.
- Zostawcie
mnie już! – krzyknąłem. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Po prostu chciałem,
żeby mnie zostawiły, nie mam myśli i najmniejszej ochoty na zdjęcia, autografy,
cokolwiek. Miałem 19 lat, to miałem zdrowie, zapał. Mam 29 i to wszystko zniknęło. 6 tras koncertowych i
6 albumów wystarczyło aby przejść jedną depresję a właśnie w tym wieku, który
posiadam, być już wykończonym. Zdałem sobie sprawę, że jako 19 letni Harry
Styles w One Direction, byłem wielkim idolem nastolatek co dawało mojej
wytwórni muzycznej i innym niesamowity zysk. Dojono z nas tyle ile się dało. To
działało na zasadzie tego, że póki jesteśmy młodzi, mamy najwięcej sił, żeby
dać więcej koncertów.
Zarobić
więcej pieniędzy. O to chodziło.
- Nie teraz!
Nie dam autografów, zdjęć, niczego!
Na moje
szorstkie słowa, krzyki zamieniły się w buczenie. Nie ukrywam, że to nie
pierwsza taka sytuacja. Moja reputacja z każdym rokiem się pogarsza, co ciągle
słyszę od moich menagerów. Nie obchodzi mnie to. Dojrzałem i mam za sobą parę
lat dobrej kariery, co dało mi do zrozumienia że nie jestem osobą która powinna
się tym przejmować. Z każdym momentem przestrzeń między mną rosła, a ja mogłem
dotrzeć do czarnego auta, w którym najprawdopodobniej czekał na mnie mój
szofer, Charlie. Ostanie garście fanek i
paparzzich odsunęły się, a ja szybkim ruchem usiadłem z tyłu, za siedzeniem
kierowcy zamykając ciężkie drzwi. Uff. Nareszcie w samochodzie z
przyciemnianymi szybami.
- Kurwa mać.
Styles.
Paul. Co on
do cholery robił w tym aucie. Jezus, jeszcze mi tylko tego brakowało, opieprz
od Paula. Zajebiście.
- Co?
- Jak to co?
Czy ty jeszcze myślisz? Naprawdę czy ty kurwa myślisz? Człowieku, nazywasz się Harry Styles.
- No i co z
tego? Przecież do kurwy wiem! – mam dość jego częstych kazań. Traktuje mnie
jakbym dalej miał te pieprzone 19 lat. Jakby nie zauważył nie minęło 10 lat.
- Ile razy
mam Ci to powtarzać, że nie możesz od tak sobie wychodzić na ulicę,
przynajmniej w dzień i to taki ruchliwy! Doszczętnie Cię pojebało.
- Nie. Nie
pojebało mnie. – odparłem całkowicie spokojnie, co było zupełnym
przeciwieństwem Paula. Jest wybuchowy. Znaczy, teraz jest. Kiedyś było zupełnie
inaczej. Mogłem mu ufać. Był świetnym gościem, naprawdę fajnym. Niestety się
zmienił, ja też. Nie wiem czy mogę powiedzieć, że mam swoje lata, wiele może to skrytykować, bo 29 lat to nawet
nie jest okres kryzysu wieku średniego, jednak nie każdy zapierdalał po całym
świecie przez 7 lat. Paul po prostu zgorzkniał,
sam miał na sobie dużą odpowiedzialność. Teraz ma mniejszą, będą tylko
moim menagerem. Tylko ja podpisałem nowy kontrakt. Żaden z reszty zespołu nie
jest aktywny muzycznie ani w żaden inny publiczny sposób.
- No nie
jestem pewien. Co się z Tobą dzieje? – bąknął.
Irytacja.
Tak, to jedno z wielu negatywnych rzeczy do których on ma talent.
- Paul, daj
już mu spokój. – odezwał się Charlie. Jest bardzo sympatyczny. Świetnie się z
nim dogaduję, zawsze gdy jesteśmy razem
w aucie, mogę się rozluźnić. Między nami nie ma jakiejś naprawdę ogromnej
różnicy wieku, co powoduje to że znajdujemy wspólne tematy. Charlie jest przede
wszystkim wyrozumiały i chętnie udziela mi rad, w przeróżnych sprawach. Tak
naprawdę, tylko przy nim nie jestem tym zgorzkniałym Harry’m. Wyłącznie w jego
towarzystwie toleruję żarty, zapominam o problemach. Niestety, on jest moim
jedynym przyjacielem. On jako jedyna osoba rozumie to czuję, mając problemy, bo
sam jest ciężko chory. Tylko ja wiem, że ma raka trzustki, który został zbyt
późno wykryty, aby móc go teraz leczyć. Był wstrząśnięty tą wiadomością,
zresztą ja też. On zawsze wydawał się być szczęśliwym człowiekiem, z zasadami i
dystansem. Wydawał się. W pewnym sensie, ja też zawsze zdawałem się być szczęśliwy. Charlie przez całe życie, był marudny
i wybredny. Nie doceniał tego, co miał. Gdy dowiedział się, że jest za późno na
leczenie, totalnie zmienił swoje życie, zachowanie i podejście do wszystkiego.
Postanowił że będzie z niego korzystać. Podziwiam go za wiele rzeczy.
- Dziękuję,
Charlie. – odchrząknąłem, dając w ten sposób znać Paulowi, żeby zakończyć ten
temat. Odpowiedziało mi na to ciężkie westchnięcie mężczyzny.
Nie mogę się doczekać, aż dojedziemy do domu.
Naprawdę. Może gdyby nie obecność Paula w tym pieprzonym aucie, byłoby sto razy
lepiej.
- Za 15
minut będziemy na miejscu. – oznajmił Charlie.
Nie potrafię
sobie wyobrazić co będzie, gdy on odejdzie.
- Kurwa,
kurwa, kurwa! – krzyknęła Ally i rzuciła się na łóżko.
Była naprawdę zła. Eh, albo nawet wkurwiona do
setnej potęgi. Nie dostała tego autografu, bo Pan Styles odjechał, nie dając
nikomu. Nie wiem jak Ally, ale on mnie do siebie zraził, po tej szopce, którą
odstawił. Ta, depresja, załamanie, sława, no ale to było mega chujowe. Niech
nie zapomina, że nie skończył tej swojej pieprzonej kariery. Jak ma dość, to
niech skończy. Logika.
- Ally,
spokojnie. – próbowałam ją uspokoić. Nie wiem czy to da efekt.
- Nie kurwa!
Nie pierdol że spokojnie, bo wcale nie! Zależało mi na tym no. Tak cholernie
zależało!
- Kiedy
indziej go spotkasz. Zobaczysz, może będzie… miał chęć, humor…
Z tego
mojego jąkania nie wiem czy coś zrozumiała.
- Iggy,
myślisz że gdybym miała szansę go spotkać kolejny raz, biegłabym teraz po ten
autograf? Nie spotkam go. Pierdolę. Nic już nie chcę.
X x x x